Taka jesień...

        Wspomnienie jesiennego weekendowania wywołuje na twarzy uśmiech, kontakt z klimatem wsi, dziwnym zapachem bezroślinnych łąk, integracja i pożegnanie domu z cegły. Miałam wewnętrzny niepokój, jadąc tam czułam ucisk w żołądku, piątek. Wbrew jednak moim obawom czas ten spędziłam naprawdę wybornie, naprawdę aktywnie i wesoło. Odeszły w zapomnienie moje niepokoje, tak jak odeszły już związane z nimi emocje. Wiele składa się na to elementów, czas ten był jak trudny maraton kiedy pokonywałam doskwierającą tęsknotę za nieistniejącym stanem rzeczy, poszukiwałam przychylnego oblicza, nowego obrazu, chwiejąc się na nogach wątłej nadziei, a jednak moja niesforność powróciła do mojego prawdziwego trybu bycia, do królestwa filigranowej istoty z błyskiem w oku i promiennością na twarzy. Ułożyłam wspomnienie na półce z pamiątkami, możliwe, że jeszcze kiedyś do niego powrócę. Kolejny weekend także zapowiada się aktywnie, spotkanie z wiejskością, integracja najmłodszych w ramach urodzinowego święta, czekam na spacerowanie po lesie, na klimat drewnianej zabudowy małego domku i ciepło z kominka. Taka jesień. W przypływie tych wszystkich okoliczności zebranych w całokształt postanowiłam też zakończyć prowadzenie tego bloga ( możliwe, iż pojawię się w zupełnie innej bajce, pod inną nazwą) W ramach małej Pracowni nadal będę tworzyła małe, wdzięczne przedmioty, których sprzedaż tymczasowo spróbuję zaaranżować w internetowych sklepikach i galeriach. Pobędę z bordową oprawą małej Pracowni do końca roku i wraz z nadchodzącym nowym poszukam nowego dla samej siebie. Czwartkowo przed weekendowo wszystkim pięknego, mądrego świata i cudnych ludzi dookoła. 

Pic via Pinterest

Komentarze