Fioletowa głowa

        Ostatnio zauważam, iż zatrzymuję się tu tylko na chwilę, na kilka zdań wewnętrznego przekazu. Chyba im bliżej końca tym bardziej się dystansuję, nawet nie wiem jaki stanowi to odbiór i kto do mnie zagląda. Kolejny piątek za mną, następny przede mną, piątki w jakieś niezwykły sposób wyznaczają mój harmonogram tygodniowy, w którym ustalam dzienne czynności, te obowiązkowe, niezbędne, konieczne, ważne oraz te, które zapewniają mi swoiste oderwanie, nadrabianie kulturalnych lub towarzyskich zaległości. Niezależnie staram się je w miarę możliwości zaplanować (nie niwecząc czasu), świadomie uczestniczyć w założeniach, mieć świadomość, ze wszystko jest poprawne i wykonane z pożytkiem dla mnie oraz osób trzecich. Zdarzają się oczywiście i takie momenty kiedy mam potrzebę nie zawracać sobie tym wszystkim głowy i wtedy spontanicznie poddaję się grze lub zdarzeniu/osobie które mnie spotykają. W taki też sposób potraktowałam delikatną aczkolwiek spontaniczną przemianę części przestrzeni życiowej, która polega na dodaniu do starych mebli (czytaj starych drewnianych stylowych :) ) odrobinę świeżego oddechu w postaci gadżetów koloru fioletowego. Począwszy od dywanu, doniczek, świec skończywszy na malowaniu drobnych elementów i szukaniu nowoczesnego tryptyka na ścianę. Podkręcona uczestnictwem na weekendowych warsztatach kreatywnego pisania zabrałam się tez do porządkowania stosu zalegających wszędzie notatek o różnej treści. Szkoda, ze nie mam kominka, cześć z nich gwoli zapomnienia, nieudanych prób czy zbyt dużej ilości wylewnych emocji skończyła by swój żywot w otoce płomieni. Przygotowuję także materiały na zajęcia weekendowe z zakresu turystyki oraz warzywne menu na wieczór andrzejkowy. Ta moja wszechogarniająca intensywność. Na dobry weekend, mimo mroźnej aury wielu ciepłych chwil w gronie dobrych, kochanych ludzi. 

W małej Pracowni zaczątek produkcji świątecznych podarków; magnesów, zakładek oraz zawieszek, polecam zgodnie z hasłem "dawania rękodzieła na święta".


Pic via Pinterest



Komentarze