Zima - spoglądam przez okno na zaśnieżoną ulicę, widzę ludzi starających się funkcjonować zgodnie ze swoim rytmem, zgodnie z planem wyznaczonym na dany dzień, zmierzających do pracy, do rozmaitych zajęć, dzieci na sankach ciągnięte do szkół i przedszkoli, ludków w ledwo odśnieżonych samochodach. Warunki wymuszają zwolnienie tempa, baczność, ostrożność. Ale my nie dajemy się pogodzie, nasza taka natura, że potrafimy się w tych warunkach odnaleźć. Moja aktualna zdolność do pokonywania przeciwności zewnętrznej aury jest ograniczona, choruję od jakiegoś czasu, popadając w coraz większe niepocieszenie w związku z osłabieniem, ze spadkiem formy. Czas wykorzystuję na nadrabianie filmowych i książkowych zaległości, nie pozostając obojętną na moją ulubioną ostatnio literaturę związaną z wysokimi górami, himalaizmem i postaciami, które mocno zaistniały w świecie wspinaczkowych dokonań ("Everest, Góra gór" Moniki Witkowskiej, "Ucieczka na szczyt" Bernadette McDonald, Wszystko za Everest", "Przesunąć horyzont" Martyny Wojciechowskiej oraz w oczekiwaniu "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście") Gdzieś czuję mocną, wewnętrzną interakcję z ogromem i siłą gór, gdzieś w marzeniach sennych odnajduję siebie jako członka wypraw, zmagam się z wszelkimi przeciwnościami w walce o zdobycie upragnionego szczytu. Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich naszych wzorcowych wspinaczy z dawnych lat, legend, o których książki się teraz pokusiłam, że mieli w sobie tyle pewności siebie, swoistej desperacji, tyle wewnętrznego poczucia i świadomości niebezpieczeństwa, ambicji oraz samozaparcia do wyznaczania nowych tras, do bycia pierwszymi, do pokazania, że "niemożliwe nie istnieje" w tamtych jakże trudnych czasach. "Złota era polskiego himalaizmu", zapisana na kartach historii jako najważniejsza w tej dziedzinie, jako niepowtarzalna. Tematyka okazała się dla mnie niezmiernie interesująca i w pewien sposób wciągająca. Czytam wspomnienia i oglądam filmy. Gdzieś w głowie pojawia się nowe pragnienie, marzenie do spełnienia związane z górami. "Każdy ma swój Everest" czyż nie? Mam nadzieję, że niebawem odzyskam siły i wrócę do intensywności mojego trwania. Tymczasem zapraszam także do odwiedzenia Pracowni Ludzika, gdzie mnóstwo nowych zakładek czeka na swoich książkowych moli. Zimowo wszystkim ciepła i spełnienia.
Annapurna Region
Super blog!
OdpowiedzUsuń