Mój weekend

          Pierwszy raz od bardzo dawna miałam weekend głównie dla samej siebie, od wczesnego ranka działałam w małej Pracowni, malowałam magnesy, kontemplowałam, piekłam ciasta, gotowałam, słuchałam Trójkowej Listy, ulubionego Sułka oraz Sjesty. W między czasie przeglądałam blogi o tematyce turystycznej, skupiając się głównie na włoskiej. Przygotowując się do podróży gromadzę informacje, lubię być dobrze przygotowana, lubię mieć doczytane, domówione. Dawno nie podróżowałam, trochę już wyszłam z wprawy :). Posiłkuję się jednak zebranymi informacjami, poradami, robię notatki, zamawiam brakujące wyposażenie bagażu. Ciekawe wyzwanie. Taki weekend pozwala mi być na swój sposób odseparowaną, korzystam z tego, chłonę chwile. Łapię się jednak na tym, że brakuje mi zwyczajowego psychicznego obciążenia, które stale od jakiegoś czasu mi towarzyszy. To moje myślicielstwo pełne niesforności. Czasem brak integracji pogłębia za nią tęsknotę, wyposzczony umysł pragnie wyeksponować przemyślenia, zaistnieć w czyjejś głowie, móc się wykazać wsparciem i przychylnością oraz dogłębnym zrozumieniem. Niezwykle ważna forma oddziaływania i współistnienia. W aspekcie bycia docenionym przez jednostki ważne i bliskie, nie obraża mnie fakt, że materializm często kreuje nasz stosunek do innych osób, że nie spoglądamy na związek społeczny, możliwości obcowania z drugim człowiekiem, tylko odrzucamy go zakładając, że prezent nie będzie wystarczająco drogi, że my nie zaprezentujemy się wystarczająco wytwornie. Na szczęście moja niezwykle zdystansowana oraz na swój sposób żyjąca w innej czasoprzestrzeni jednostka akceptuje świat taki jaki jest. Tolerując otoczenie, wypełniając siebie potrzebną ilością pozytywnej energii znacznie lepiej się dogadujemy z samym sobą, łatwiej załatwiamy ze sobą sprawy oraz szybciej otrzymamy coś dobrego z powrotem :) Wraz z początkiem tygodnia wszystkim akceptacji, umiejętności dogadania się z samym sobą oraz uśmiechu, który to przesyłam z zalotnym błyskiem w oku.

Pic via Pinterest

Komentarze